Ten utwór zostanie opublikowany za dzień. Proszę sprawdzić później.
Ciepłe trzaski winylu i stonowane akordy fortepianu tworzą mglistą, introspektywną atmosferę. Charakteryzuje się delikatnymi bitami lo-fi, subtelnym basem i eterycznymi, przetworzonymi samplami żeńskich wokali, tworząc kojące, senne i lekko melancholijne odczucie. Idealne do sesji nauki, treści relaksacyjnych lub nocnych scen miejskich.
Hit or Miss? Arti’s Review
Dobrze, zanurzmy się w "Relax And Chill Vol. 3". Moje pierwsze wrażenie jest takie, że od razu trafia w ten przytulny, introspekcyjny klimat lo-fi. Wyraźne trzaski winylu i lekko zamglona, przefiltrowana jakość głównej pętli fortepianowej naprawdę tworzą scenę – czuję się, jakbym rozsiadł się w wygodnym fotelu w deszczowy wieczór. Jest tu wyraźne ciepło, nawet z lekko melancholijnym podtekstem wprowadzonym przez dobór akordów i przetwarzanie.
Sama kompozycja jest prosta, zbudowana wokół centralnego motywu fortepianowego i prostej, efektywnej progresji akordów. Nie próbuje robić zbyt wiele, co w rzeczywistości działa na jej korzyść w zamierzonym gatunku. Dla mnie gwiazdą jest użycie tych eterycznych, przetworzonych sampli wokalnych, które zaczynają się około 0:20 i stają się bardziej centralne w okolicach 1:07. Funkcjonują one niemal jak kolejny instrument, dodając sennego, ludzkiego dotyku, nie rozpraszając przy tym wyraźnymi tekstami. To fajny haczyk, który nadaje utworowi charakteru. Aranżacja jest zgodna z dość standardową strukturą lo-fi – stopniowe wprowadzanie elementów, skupienie się na pętli i utrzymanie spójnego nastroju przez cały czas. Chociaż jest to skuteczne, mogłoby skorzystać z odrobiny większego zróżnicowania, być może subtelnego mostka lub lekkiego przesunięcia gęstości bitu w środkowej części, tylko po to, aby utrzymać zainteresowanie słuchacza przez cały czas trwania, szczególnie w przypadku synchronizacji, gdzie odrobina dynamicznego łuku może być przydatna.
Pod względem produkcyjnym, całkiem dobrze trafia w standardy estetyczne lo-fi. Miks wydaje się celowo ograniczony, może trochę „mono-ish” w centrum, co wzmacnia to intymne wrażenie. Bębny są miękkie i dobrze układają się za fortepianem i wokalami, a bas zapewnia delikatną kotwicę, nie będąc przy tym przytłaczającym. Efekty filtrowania i saturacji są stosowane ze smakiem. Jeśli miałbym zaproponować ulepszenie, być może zbadanie *odrobinę* większej klarowności lub obecności w dolnych średnich tonach mogłoby dodać odrobinę więcej ciepła i masy, ale to cienka granica – nie chciałoby się stracić charakterystycznej mglistej jakości utworu. Brzmi dobrze do zamierzonego celu, wypada korzystnie na tle wielu popularnych treści z gatunku lo-fi hip-hop/chill beats.
Emocjonalnie, ląduje dokładnie w kategorii relaksującej, spokojnej i lekko tęsknej. Wywołuje uczucia nostalgii i spokojnej kontemplacji. To sprawia, że jest bardzo użyteczny w wielu kontekstach medialnych. Z łatwością słyszę to jako podkład do filmów o nauce lub relaksacji, vlogów lifestylowych, scen z atmosferą kawiarnianą w filmach lub serialach, intro/outro podcastów potrzebujących łagodnego klimatu, a nawet niektórych rodzajów menu gier indie. Jego powtarzalny charakter sprawia, że jest to świetna, nienarzucająca się muzyka w tle. Może nie jest wystarczająco mocny do dynamicznej reklamy, ale w spotach potrzebujących delikatnego, ludzkiego, lekko nastrojowego klimatu, mógłby się sprawdzić.
Ogólnie rzecz biorąc, jest to solidny utwór muzyki produkcyjnej w swojej niszy. Rozumie konwencje gatunkowe i skutecznie je realizuje, tworząc silny, spójny nastrój. Wykorzystanie sampli wokalnych to zdecydowany plus. Chociaż nie przesuwa granic kompozycyjnych, jego siła tkwi w autentycznej atmosferze i natychmiastowej użyteczności w projektach wymagających relaksującego, introspekcyjnego pejzażu dźwiękowego. Bardzo kompetentny i przyjemny utwór.